Fosanna, SaraP, Kulka 79- witajcie. Dziękuję Wam serdecznie za miłe słowa. To rzeczywiscie jest tak, że radość dzielona z innymi staje się podwójna ( a w moim przypadku chyba poczwórna). Na razie wszystko idzie bardzo powoli- dwa kroki do przodu, jeden do tyłu. Przykładowo w piątek wszystko było OK- po kolacji wyciągnęłam zaprzyjaźnioną sąsiadkę na spacer, zrobiłyśmy wielkie sześciokilometrowe koło i ... wylądowałyśmy na niespodziewanej imprezce u znajomych. Mocno się pilnowałam, by nie przyszaleć z jedzeniem, ale coś jednak zjadłam i wypiłam. Powiedzcie, jak Wy sobie radzicie w sytuacjach towarzyskich. Czy wszyscy Wasi znajomi wiedzą , że się odchudzacie? Czy ostentacyjnie niczego nie kladziecie na talerz? Ja zwykle w takich sytuacjach zjadam podane przez gospodarzy dania gorące, nie dokładam już zimnych przekąsek.
A przede mną nowy tydzień- na razie ciepły i słoneczny. Zmiana czasu jakoś mi specjalnie nie zaszkodziła- wstałam nawet przed budzikiem i zrobiłam zaległe prasowanie. Śniadanie lekkie- prawie nie kupuję zwykłego pieczywa (czasem tylko grahamki lub razowe bułeczki z ziarnami), opieram śniadania i kolacje na pieczywie chrupkim. Jako przekąskę do pracy biorę jogurt naturalny 0,1% z płatkami kukurydzianymi, ale nie zawsze mam czas na przekąskę. Za to w pracy jadam obiady- na szczęscie zwykle są duże porcje surówek. Najtrudniejsze są wieczory- ale może teraz przy dłuższym dniu uda mi się przełamać swoje stare nawyki. pozdrawiam Was wszystkich serdecznie.