Hej, Gossik Miło, że się odezwałaś. Nie przejmuj się chwilowym niepowodzeniem, w diecie najpiękniejsze jest to, że zawsze można ją zacząć od nowa Ja dziś jestem zadowolona, ale są takie dni, kiedy wracam z zajęć ( też późno, bo zazwyczaj ok.19.00), wiem, że mogę sobie pozwolić tylko na lekką kolację ( najczęściej beztłuszczowa zupka), a dorzucam np jeszcze kilka łyżek musli, łudząc się przy tym, że lepsze to od słodyczy, ale tak naprawdę o tej porze prawie wszystko może zaszkodzić.Właściwie do diety już się przyzwyczaiłam, tym bardziej, że jem na niej to, co lubię, ale muszę przyznać, że odkąd wróciłam na studia jest mi trudniej oprzeć się wielu pokusom - zawsze ktoś zaprosi na kawę i ciasteczka, poczęstuje czekoladą... No i czasu mało. Na wszystko, także na skrupulatne liczenie kalorii, teraz robię to bardziej "na oko", w wakacje byłam zdecydowanie dokładniejsza. Jakoś ciągnę Marlenka zawsze mnie wspiera duchowo ( za to dla niej duża buźka) No i pocieszeniem jest to, że trzymam się drugi miesiąc (z drobnymi wpadkami), może to nie jest jakiś super wynik, ale jak patrzę na ciągle nowe posty, które zazwyczaj znikają po paru dniach, to mam poczucie jakiegoś drobnego sukcesu
Zapałeczki polecam, bardzo miła metoda
Aerobik - mmmm, chciałbym, chciała... ale po tym , co mi powiedział kardiolog mogę zapomnieć. Ale basen - bardzo wskazany, tyle, że mam wodowstręt
No cóż, jak zwykle się rozpisałam, nistety, jak już dorwę się do klawiatury, to nie mogę przestać. A muszę się wygadać, bo 1) żadana z moich przyjaciółek się nie odchudza ( choć trzy czwarte z nich nosi się z takim zamiarem), 2)rodzina reaguje histerycznie na jakiekolwiek wzmianki o diecie 3) jak się wygadam jednorazowo, to później nie myślę o diecie przez dłuższy czas, czyli nie myślę o jedzeniu, czyli nie chce mi się jeść
A tera już naprawdę zmykam. Buziolki