Przez ostatni tydzień nie pisałem, jakoś brakowało chęci. Obecnie waga wskazuje na 102 kg, okazało się, że wcześniej waga stała krzywo i zaniżała rezultat. Wkurzyłem się jak musiałem sobie dodać prawie 2 kg, no ale ograniczyłem mocno jedzenie i wszystko wróciło na dobry tor.

Mam 1.5 miesiąca na zrzucenie tych 2 kg zeby w koncu uzyskać wynik dwucyfrowy. Powinienem sobie poradzic choc będzie ciężej, już w ten weekend przerywam 3-tygodniowa abstynencję i troche pewnie wypije, ale nalezy mi sie troche zabawy.

Z siatką jest coraz gorzej, w piatki już zupełnie nie mam motywacji do gry a w srode nie bylo dyscypliny i wyjatkowo trening przebiegl zupelnie nieprofesjonalnie, sam byłem strasznie zmęczony i nie chcialo mi sie przykladac.

Patrzac na wszystkie kwestie to narazie tylko to odchudzanie mi wychodzi, na uczelni jest kijowo, dzisiaj poczułem co to znaczy skompromitowac sie przed cala grupa, beznadzieja. O sferze uczuciowej nawet nie wspominam. Ktoś ma jakas koncepcje jak można sobie dac spokoj i wrocic do pionu mimo, że widuje sie ta osobe codziennie? Nie mam juz sił i chęci ciągłego zastanawiania się nad ta kwestia, w przeszlosci w takich sytuacjach udawalo mi sie wychodzic z kryzysu ale teraz sytuacja jest wyjatkowa.