Jak to dobrze, że teraz wszystkie moje bratnie dusze mam na oczach.

Bardzo przyjemny i przytulny jest teraz nasz kąt i taki elitarny.
Dzisziejszy dzień mogę już chyba zaliczyć do udanych.
Dieta w granicach przyzwoitości, jazda samochodem coraz bardziej mi się podoba. W czwartek wyruszam moim osobistym autem na ostatnią lekcję z instruktorem.
A potem zostaję królową szos.

W ramach rozruszania kości łaziłam dziś po mieście, pogapiła się na wystawy i na siebie w szybach... I doszłam znowu do genialnego wnoisku, że najpierw trzeba trochę schudnąć a dopiero potem marzyć o pięknych strojach.

I ponieważ się dzisiaj nie obżarłam to wróciłam do domu w całkiem niezłym nastroju. Bo przecież dzisiaj już zrobiłam dla siebie coś dobrego - jadłam całkiem umiarkowanie, całkiem długo maszerowałam po mieście....

I nawet nie było mi specjalnie żal tych ciuchów. Bo przecież już wiosną będę o wiele szczuplejsza i będę sie w nich prezentowała o wiele lepiej. Odpadnie mi poza tym zwężanie.
Tak więc byle do wiosny