A wiecie, kochane, że mi jeszcze 2 dni do końca 3. tygodnia dietki zostało?
W sobotę powinnam wejść na wagę i zobaczyć na niej 52kg.
A potem jeszcze tylko 10 dni na 1200kcal.
Mam w zamiarze schudnąć do 50kg, więc przydałoby się niby jakieś 14 dni (w sumie 16 jeszcze od dziś licząc), ale wolałabym nie schudnąć do 45, więc będę za te 12 dni od dziś stopniowo podnosić limicik. Maj upłynie chyba pod znakiem 1400kcal. Nie wiem jeszcze jak to dokładnie wykombinować, jak wyjść z dietki, żeby utrzymać wymarzoną wagę, ale nie wysuszyć się przy tym do rodzynka. Przy 1400kcal waga może jeszcze spadać prawda?

Jakieś pomysły? Co ile i o ile powinno się zwiększać limit, żeby dalej nie chudnąć a utrzymać wagę?

Oczywiście zamierzam pozostać przy dietkowych założeniach typu: nie papusiamy po 20stej, nie smażymy, nie dodajemy śmietańska do zupy, nie obżeramy się słodyczami etc, bo to są zajefajne nawyki.

Pogrzebię w wątku mojego dietkowego guru - LadyDevil (niestety, nie zagląda już na forum, więc nie ma jej jak zapytać). Może coś znajdę.