Doszłam wieczorem do mądrego wniosku:
nie można dać się rozstawiać po kątach pannom, którym się wydaje, że są najmądrzejsze i mają do tego święte prawo.

Mam taką koleżankę w pracy - 2 lata ode mnie starsza, szczupluteńka, ładna (zero make-upu i jest super - moje marzenie), inteligentna, zabawna - ale niestety, wydaje się jej nie wiem co, ciągle próbuje mną rządzić.
W firmowej kuchni po obiedzie, rozmawiam z kimś, więc kładę talerz na blacie, żeby tak głupio z nim nie stać: "nie wstawiasz tego talerza do zmywarki?"
"Felicja to zrobi, bo i tak nie ma nic innego do roboty"
Po prostu mnie szlak jasny trafia. Jak dotąd za bardzo się tym przejmowałam, wydawało mi się, że to moja wina, że jestem głupia, że to ona ma rację, bo przecież jest inteligentna (ładna i szczupła) a ja to byle co.

Koniec z takim durnym myśleniem, koniec z przejmowaniem się, trzeba mieć siłe.

Dieta
wczoraj wypiłam sporo czerwonego wina (w końcu nie piwa, yeah )
zjadłam kawałek urodzinowego lodowego torta
pogryzłam trochę chipsów i paluszków, ale nie jakoś bez przesady
kolacji nie jadłam, więc kalorycznie to jeszcze jakoś, ale węglowodany same

Dzisiaj:
śniadanie: 2 jajka sadzone, serek mozarella 125g, capuccino (mała filiżanka)
właśnie popijam colę light (bardzo ciężko mi było wstać, bo impreza trwała do 1:30 w nocy, cola pomaga mi sie obudzić)

Dziś znowu impreza, tym razem pożegnanie naszej koleżanki, która wraca jutro do Krakowa. Mam nadzieję, że między pracą a imprezą znajdę chwilkę, żeby poczytać tą książkę o pilatesie, którą kupiłam przedwczoraj. Przedwczoraj zaczęłam czytać i powiem wam, że bardzo ciekawie się zapowiada. Bo tak na prawdę to wszyscy kojarzą pilates tylko i wyłącznie z ćwiczeniami na piłce ("magda m."), mało się wie o filozofi Josepha Pilatesa, a bardzo ciekawe to wszystko. Wydaje mi się, że jest ogromna różnica w efekcie ćwiczeń, które wykonuje się mechanicznie a tymi, które wykonuje się świadomie, tzn posiadając wiedzę na temat.